Dawno, dawno temu, w czasach, gdy smartfony były jeszcze rzadkością, a internet raczkował, miałam wizję. Wyobrażałam sobie świat, w którym zamówienie taksówki byłoby tak proste, jak wysłanie SMS-a, a kierowcy nie musieliby jeździć po mieście w poszukiwaniu klientów. Koniec z gorączkowym machaniem z krawężnika w nadziei na złapanie przejazdu. Koniec z czekaniem w deszczu i zastanawianiem się, czy taksówka w ogóle się pojawi. Wystarczy kilka dotknięć telefonu, a samochód magicznie pojawi się u twoich drzwi.
Brzmi znajomo? Tak, mówię o czymś bardzo podobnym do dzisiejszego Ubera. Tyle że mój pomysł powstał około 15 lat temu!
W 2009 roku, jako studentka informatyki, zaczęłam pracę nad systemem zarządzania flotą taksówek, który wykorzystywał komunikację GPRS i GPS. Kierowcy byliby wyposażeni w terminale z mapami i nawigacją, a klienci mogliby zamawiać taksówki za pomocą SMS-ów lub strony internetowej. Mój system uwzględniał również takie czynniki, jak lokalizacja klienta i kierowcy, dostępność kierowców i typ pojazdu, aby zapewnić szybki i sprawny transport.
Początkowo planowałam wykorzystać OpenStreetMap, nową i dynamicznie rozwijającą się platformę map cyfrowych. Jednak w tamtym czasie dane dla Polski były nadal niekompletne, więc ostatecznie zdecydowałam się na bardziej dojrzałe rozwiązanie, Google Maps API.
Praca nad projektem była pełna wyzwań. Musiałam opracować protokół komunikacyjny, zaprojektować bazę danych i stworzyć interfejs użytkownika. Jednak najtrudniejsze okazało się coś zupełnie innego: przekonanie innych, że mój pomysł ma sens.
W tamtych czasach IT było postrzegane jako domena mężczyzn. Jako młoda kobieta spotykałam się z lekceważeniem i dyskryminacją. “Czy przyniesiesz kawę, proszę?” - to było standardowe powitanie w wielu firmach. Na uczelni profesor kazał mi wykonywać dodatkowe zadania, bo przecież nie mogłam dostać dobrej oceny “na piękne oczy”. Musiałam pracować dwa razy ciężej niż moi koledzy, aby udowodnić swoje kompetencje.
Ale się nie poddałam. Wierzyłam w swój pomysł i byłam zdeterminowana, aby go zrealizować. Moja praca magisterska została wyróżniona, a mniej więcej w tym samym czasie pracowałam w startupie o nazwie Yanosik (yanosik.org) nad podobnym systemem. Opracowywaliśmy nowatorską technologię, która miała zrewolucjonizować sposób, w jaki ludzie poruszają się i komunikują na drogach.
Niestety, mój projekt pracy magisterskiej ostatecznie nie został wdrożony. Rynek nie był jeszcze gotowy na takie rozwiązania. Dziś, kiedy patrzę na sukces Ubera i innych firm oferujących podobne usługi, czuję satysfakcję, że byłam pionierką tej technologii.
Moja historia nie polega na przypisywaniu sobie zasług za sukces Ubera. To przypomnienie, że przełomowe pomysły mogą pojawiać się jednocześnie w różnych częściach świata. Nawet z solidnym wykształceniem akademickim, genialnym pomysłem i działającym prototypem, takie czynniki, jak czas, lokalizacja i sieć kontaktów, odgrywają kluczową rolę w urzeczywistnieniu wynalazku. I tak, czasami płeć też może mieć znaczenie.
Ostatecznie moja podróż pokazuje złożoność innowacji. To dowód na znaczenie wytrwałości, siłę sieci kontaktów i nieprzewidywalny charakter sukcesu w świecie technologii.
Jeśli ta historia przypadła Ci do gustu:
- Podziel się ze znajomymi #mentoring4IT
- Zapisz się do naszego newslettera po więcej ciekawych historii jak ta “☕ z IT”